Jaką nazwę na to jezioro o którym mowa w artykule , oraz na jakiej mapie znajdę ten szczegół. Jest to pytanie do Redaktora Naczelnego . Jednocześnie myślę ,że informacji udzieli też autor artykułu z jakich źródeł czerpał informację .
|
|
Robert, a cóż ty taki smutny podczas przecięcia wstęgi? Wszyscy sie ciesza, a ty jeden nie! Zastanawiasz sie czy to twoja ostatnia wstęga
|
|
To nie żadne jezioro, to stara żwirownia po dawnej kopalni piachu. Nazwa to pewnie zbiornik wodny pod Międzyrzecem. Międzyrzeczanie mają swojego u żłoba to mają kasę na inwestycje.
|
|
Nie to co my bialczanie. Mamy jedynie posła nieroba, co organizuje marsze. |
|
Międzyrzec też ma takiego pisowskiego kwiatka z Białej-jest Wójtem też nic nie robi
|
|
Mam nadzieje że to jego ostatnie wystąpienie publiczne, wielki pan przewodniczący!!!!!!!!!! |
|
Agent Oleksy
(foto. arch. IPN)
Kiedy w 1995 r. szef MSW Andrzej Milczanowski oskarżył urzędującego premiera z SLD o współpracę z rosyjskim wywiadem, ten z sejmowej trybuny zapewniał: „nigdy i niczyim agentem nie byłem – mówię to, Józef Oleksy, w Sejmie Rzeczypospolitej”. Oleksy kłamał, o czym wiedziałby każdy obywatel, gdyby wcześniej przeprowadzono w Polsce rzetelną lustrację.
W końcu lat 60. Józef Oleksy był studentem ostatniego roku Szkoły Głównej Planowania i Statystyki. To była jedna z dwóch – obok Uniwersytetu Warszawskiego – najważniejszych warszawskich uczelni cieszących się zainteresowaniem Zarządu II Sztabu Generalnego ludowego WP. Funkcjonariusze komunistycznego wywiadu wojskowego działali perspektywicznie: było prawdopodobne, że studenci takich kierunków jak prawo, stosunki międzynarodowe czy ekonomia znajdą zatrudnienie w rozmaitych ministerstwach i centralach handlu zagranicznego PRL. A praca w tych instytucjach stwarzała dobre warunki do rozbudowy tzw. krajowego aparatu wywiadowczego, który w przyszłości można było przerzucić na Zachód. Naturalną okolicznością, która dawała możność selekcji kandydatów i ewentualne nawiązanie kontaktów, była zasadnicza służba wojskowa, obowiązująca wszystkich obywateli PRL. Oficerów wywiadu umieszczano więc w Wojskowych Komendach Uzupełnień, którym podlegał SGPiS i UW. Tam mogli swobodnie przeglądać akta poborowych i wybierać tych, których uznali za przydatnych dla wywiadu. Poszukiwano prezentujących przyzwoity poziom intelektualny, a przede wszystkim znających języki i lojalnych wobec ideologii i władz PRL.
Jednym z oficerów prowadzących działalność typowniczo-werbunkową wśród studentów był płk Zbigniew Żółtaniecki. To właśnie on w czasie przeglądania akt poborowych zwrócił uwagę na Józefa Oleksego. Ówczesny student V roku handlu zagranicznego miał dobrą opinię, był człowiekiem inteligentnym i znającym języki. Był też zdeklarowanym komunistą, kandydatem na członka PZPR i aktywnym działaczem Zrzeszenia Studentów Polskich. Lojalność wobec socjalizmu ceniono w Zarządzie II równie wysoko jak predyspozycje i umiejętności niezbędne do prowadzenia działalności wywiadowczej.
Jeszcze w maju 1969 r. płk Żółtaniecki przeprowadził wstępną rozmowę z Oleksym, która potwierdziła trafność typowania. Kandydat był inteligentny, rzutki, pryncypialnie ustosunkowany do Polski Ludowej. Poskarżył się nawet na grupę studentów, z którymi niedawno był w Finlandii. Jego zdaniem, nie zostali oni politycznie przygotowani do wyjazdów za granicę i w rozmowach z gospodarzami nie bronili należycie polityki i ustroju PRL. Jego twardy marksistowski światopogląd korespondował z głęboką traumą, jaką było dla niego wspomnienie o trzyletnim pobycie w seminarium duchownym. Oleksy traktował to jako poważną plamę na swoim marksistowskim życiorysie. Na wszelki wypadek ostrzegł przedstawicieli wojska, że możliwe są uwagi pod jego adresem o rzekomych powiązaniach z kołami klerykalnymi.
Żółtaniecki zaproponował rozmówcy, że zamiast do „zwykłego” wojska zostanie przekwalifikowany do „wojsk rozpoznawczych” i tam odbędzie stosowne szkolenie. Oleksy wyraził zgodę, twierdząc, że chętnie znajdzie się w służbie, w której jego wiedza umiejętności i zdolności byłyby najbardziej przydatne i najpełniej wykorzystane. Miał tylko wątpliwość, czy szkolenie i współpraca z wywiadem nie będzie mu przeszkadzać w karierze. Sprawa kariery stanie się potem jednym z ważniejszych, obok problemów finansowych i mieszkaniowych, tematów rozmów przyszłego lidera SLD z wywiadem.
30 grudnia 1969 r. zastępca szefa Zarządu II płk Kazimierz Michalski zaakceptował wniosek o zawerbowanie Oleksego do współpracy. Miał on trafić do jednej z najtajniejszych komórek wywiadu wojskowego, w innych jego strukturach znanego głównie z rzymskiego numeru „XIII” oraz tajemniczego skrótu „AWO”.
AWO
Agenturalny Wywiad Operacyjny (AWO) zaczęto tworzyć w ludowym WP dwa lata przed opisywanymi wydarzeniami, w 1967 r., zgodnie z najnowszymi sowieckimi trendami. Warto pamiętać, że podstawowe dokumenty dotyczące funkcjonowania tej jednostki i programy szkolenia były sporządzone po rosyjsku. I praktycznie, i logicznie w chwili wybuchu wojny cały wojskowy wywiad PRL automatycznie przestawał być samodzielną jednostką i przekształcał się w część składową sowieckiego wywiadu wojskowego – GRU.
Zadania AWO dzieliły się na dwa zasadnicze bloki: czas „P” (pokoju) i czas „W” (wojny). Kluczowy oczywiście był ten drugi, na który cały czas przygotowywano agentów tej jednostki. Tuż przed uderzeniem wojsk Układu Warszawskiego na Zachód z rozmaitych peerelowskich placówek na Zachodzie mieli „urwać się” wywiadowcy AWO i stworzyć kilkuosobowe mobilne grupy wywiadowcze pozostające w łączności z krajem. Inni ich członkowie mieli zostać przerzuceni z kraju. Ponieważ część z nich była naukowcami, pracownikami central handlowych i przedsiębiorstw na stałe utrzymującymi kontakty z Zachodem (placówki naukowe, „Orbis” czy PLL LOT), liczono, że ich kolejny przyjazd nie wzbudzi zainteresowania.
Agentów AWO szkolono analogicznie jak w sowieckim GRU. W skład programu zajęć wchodziły podstawy funkcjonowania rezydentury w terenie zurbanizowanym (zbieranie informacji wywiadowczych, pisanie meldunków, obsługa „martwych” skrzynek, itp.). Absolwenci kursu przechodzili też szkolenie w wykrywaniu obserwacji, posługiwaniu się bronią i obsługi radiostacji.
Grupy Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego miały działać na obszarze, na który planowano atak ludowego WP w ramach podziału zadań obowiązujących w siłach zbrojnych Układu Warszawskiego (północne Niemcy, Dania i Benelux). W ich skład miał wchodzić szef siatki – rezydent, kilku wywiadowców i radiotelegrafista utrzymujący łączność z centralą. Ich głównym zadaniem miało być obserwowanie ruchów sztabów dużych jednostek wojskowych oraz jednostek dysponujących bronią masowego rażenia, szczególnie taktyczną bronią nuklearną. To za pomocą jej siły NATO zamierzały powstrzymać drugi rzut wojsk Armii Sowieckiej (kilkadziesiąt tysięcy pojazdów mechanicznych i kilka milionów żołnierzy) podążający z głębi ZSRS. Warunkiem zwycięskiej kampanii wojsk UW zmierzającej do opanowania Europy było właśnie unieszkodliwienie NATO-wskiego systemu dowodzenia i broni masowego rażenia. Zamierzano tego dokonać głównie za pomocą uderzeń lotnictwa i oddziałów specnazu. W chwili wybuchu wojny informacje wywiadowcze na temat dyslokacji wybranych obiektów miały dostarczać grupy wywiadowcze, w tym także AWO.
W czasie pokoju głównym zadaniem Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego było szkolenie i utrzymywanie w gotowości zespołów wywiadowczych na czas „
|
|
Abramowicz leniu zobacz co można zrobić,a ty tylko potrafisz marsze ,tablice ,ołtarze.
|
|
|
|
oliwa nie rychliwa roberciku ale... pakuj walizy
|
|
Rada gminy za bardzo jest zajęta walką z wójtem żeby robić coś pożytecznego tak jak rada miasta.
|
|
podobno chca udobruchac tego biednego pana ktorego nasz przewodniczaacy raczył obywatelsko ująć
|
|
Skąd te wieści? |
|
- pozostawie to dla siebie:-) - podobno jego żona dostala możliwośc powrotu do pracy- w szkole:)
|
|
Eee jak tak to nic nie wiesz. Ja wiem że nie musiała wracać bo nikt jej stamtąd nie zwolnił. Siejesz plotki a myślałam że coś wiesz.
|
|
A co może zrobić wójt jeżeli rada jest przeciwna wszyystkim jego propozycjom i głosuje "przeciw". To rada gminy marnuje kadencję na spory i wojny z wójtem zamiast coś zrobić dla gminy. Dziwię ludziom, że wybierają takich radnych. Jest paru porządnych ale to za mało. |
|
Leń jest pod specjalną ochroną. Osiłkiem jest leśnik, który bardzo mocno kolaboruje z zielonymi. Do tego były czerwony i kryptoplatformiarze. Taka to jest abramowiczowska prawica. |
|
Ciekawi mnie jak przedstawia się wykrzystanie stoku narciarskiego,jest tłok/bo podobno jest bezpłatny/czy może tylko wiatr skacze?.Napiszcie coś na ten temat bo ja jestem poza Międzyrzecem i dopiero na B.N.zjadę ale bardzo mnie to ciekawi czy nie powtórzy się sytuacja portów kajakowych?
|
|
g.w.n.owko nie powtorzy |
|
OLO ! samorząd gminny mamy od 1990 roku i zawsze rada była organem stanowiącym, a wójt organem wykonawczym, Jak ktoś tego nie rozumie to nie powinien pchać się do samorządu, |
Strona 1 z 9
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|